Uległość? Dominacja? To dopiero początek drogi...
Na jednym z forów, których byłam wcześniej uczestniczką wypłynął pewien temat. I wzbudził prawdziwą burzę:D
Jest uległa w wymiarze 24/7. Któregoś pięknego dnia, przychodzi i przyznaje się Panu, że go zdradziła. Mówiąc krótko: puściła się. W związku z czym, jej Pan zabrał ją na autostradę i kazał jej zarobić 200zł w ramach kary. Skoro się puściła to dziwkarstwo też nie powinno jej przeszkadzać.
Czy jest to ok?
Na sam początek nadmienię tylko, że założeniem jest bezpieczeństwo. Moim zdaniem ma to rację bytu, jeśli facet/faceci z którymi miałaby się puścić są podstawieni (ale ona o tym nie wie).
Offline
Okey. Miałoby rację bytu.
Ale ja nie wybaczę zdrady, i nie oczekiwałabym tego by Pan wybaczył mi.
Kara za zdradę jest dla mnie porównywalna z pogłaskaniem faceta który właśnie pobił staruszkę i ukradł biedaczce babuleńce całą rentę.
Pewnie chciałabym żeby winy zostały wybaczone, ale nie nie nie w przypadku zdrady...
NO nie ... Jakby Pan mnie zdradził to bym nie umiała mu chyba już nigdy w oczy spojrzeć ..
NO nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee :c
NIE OKEY ! O !
Ale zeby nie było.. zależy od związku. W moim przypadku nie, ale jeśli tak jak NI napisałaś, Byliby podstawieni i bezpieczeństwo byłoby zadbane to spoko ^^
Offline
Mnie się wydaje to o tyle sensowne, że kara jest adekwatna do winy. Jeśli lasce nie przeszkadza puszczanie się na lewo i prawo, to nie powinno i przeszkadzać branie za to pieniędzy ani to, że Pan chce żeby to zrobiła...
Offline
Dyskutant
Nie, ja tak samo jak Lindsey nigdy bym nie wybaczyła zdrady i odwrotnie, nie oczekiwałabym 'pokuty'.
Jednak, jeżeli jej Pan na to przystał, i zachowane były środki bezpieczeństwa, to już ich sprawa.
Offline
Starszy użytkownik
Generalnie to ich sprawa, jeśli oni rzeczywiście owi panowie byliby podstawieni (bezpieczeństwo). Ale osobiście czegoś takiego nie rozumiem. Może dlatego że jestem wybitnie monogamiczna i nie zgodziłabym się, żeby Pan miał mnie komuś oddać. Tu jest kwestia kary. Ale tak się zastanawiam i nie rozumiem tutaj motywów Dominującego. Jeśli jest jej w stanie wybaczyć i chce ją ukarać to dlaczego kara jest tym samym co to za co była karana. Jako Pan tej uległej nie chciałabym, żeby ktoś inny ją pieprzył, nawet jeśli by to miała być dla niej kara. Skoro uważam ją za dziwkę, to bym ją zostawiła i tyle. Nie wiem, czy wiecie o co mi chodzi, nie umiem tego ubrać dobrze w słowa ;P
Offline
No tak, ale zgadzam się z wami pod warunkiem że oprócz relacji w grę wchodzą uczucia. Wtedy tak naprawdę BDSM staje się nie ważny. Jest to koniec związku i w ogóle wszystkiego.
Inaczej to wygląda jeśli jest Suka, która nie kocha Pana. Miała kaprys, chciała się z kimś tam puścić. Zrobiła to bez pytania. Skoro jej ciało należy do Pana to nie mogła tego zrobić. Jemu w zasadzie jest to rura emocjonalnie, ale sam fakt tego, że złamała zasady jest dla niego wkurzające, w końcu należy do niego.
Kiedy relacja oparta jest na spotkaniach, w tym wypadku chodzi wyłącznie o posłuszeństwo.
Offline
To fakt, jesli w grę wchodzą uczucia- nie ma mowy o zdradzie.
Jesli to tylko relacja ( choc ja takowej sobie nie wyobrażam) to w sumie spoko, nie dochowanie wierności- kończy sie kara, lecz i tak i tak sobie tego nie wyobrażam....
Offline
Dyskutant
A ja podzielam zdanie nieskończonej.
A akurat w tej relacji, o której tu rozmawiamy raczej nie ma uczuć, albo obustronnych. Gdyby ta uległa na prawdę kochała swojego Pana, a nawet szanowała go, to nigdy by go nie zdradziła.
I ja także względem tej kary patrzę na przyszłość, jak dalej potoczyła się cała historia. Bo jeżeli taka była przez niego wydana kara, to także trzeba spojrzeć w jakim kontekście - czy po to by się zrewańżować, czy dla odpuszczenia win. Co do drugiej opcji, to trudno mi jest sobie to wyobrazić. Zdradziłaś mnie puszczając się, to teraz puść się na moich zasadach ? Dla mnie bez większego sensu. Dlatego według mnie tu w gre szybciej wchodził by odwet, tak jakby zemsta. Która i tak szybiej czy później ( a uważam, że w tym wypadku szybciej ) kończyłaby się rozstaniem. Tylko przed rozstaniem trzeba się przecież jeszcze jakoś odpłacić, co nie ? To też dla mnie w pewnym sensi nonsensowne zachowanie. Przecież nie od dziś wiadomo, że lepiej wydrapać sobie oczy
Offline
To ja wam powiem jak ja to widzę.
Jest relacja, w której ona stwierdza że oddaje się Panu. Jej ciało należy do niego i nie ma prawa decydować o tym, z kim idzie do łóżka a z kim nie. Nie łączą ich uczucia. Ona w pewnym momencie z takich czy innych przyczyn, puszcza się. Idzie z pierwszym lepszym gościem na imprezie.
W efekcie jej Pan stwierdza, że zupełnie nie szanuje Jego własności. A skoro tak, to i on nie musi szanować jej jako kobiety. Poddaje jej takiej karze. Moim zdaniem cholernie upokarzającej karze, która ma jej nauczyć tego, że tylko on decyduje o tym co, kiedy i jak wolno jej robić z ciałem, które należy do niego.
Później relacja toczy się zupełnie normalnie. Bo zdrada jako taka nie miała miejsca. Nie ma uczuć nie ma zdrady.
Dlaczego nie jest to zemsta? Bo kara ma ją czegoś nauczyć. Pokazać jej coś, czego wcześniej sobie nie uświadamiała. Upokorzyć ją.
A później wszystko wraca do normy, bo nie ma powodu do tego, żeby cokolwiek miało się zmienić lub zepsuć. Bo nie ma urazy. Jeśli nie ma urazy nie ma również zemsty.
Offline
Dyskutant
Ni, widzisz to zależy od podejścia. Ja na przykład nie wyobrażam sobie takiego prawdziwego BDSM 24/7 bez uczuć. Jednak patrząc tokiem Twojego myślenia, to okej. W takim wypadku wszystko jest dozwolone. Jak to napisałaś - nie ma urazy, nie ma również zemsty. Jednak jaki to ma sens, skoro ona znowu się może puścić, a on jej znowu da tą samą karę ? A jej to wisi, może nawet jej się spodoba.
Ostatnio edytowany przez chococarmel (2014-04-13 23:20:34)
Offline
Też sobie nie wyobrażam BDSM 24/7 bez uczuć, ALE... Istnieją takie pary, które żyją w takich związkach. I twierdzą, że nie łączą ich żadne uczucia poza tymi związanymi z relacją (przywiązanie).
Widzisz, jeśli ona znowu się puści a on znowu da jej tą samą karę, to znaczy, że z ich relacją coś jest nie tak. Albo kara była zbyt mało dotkliwa i nie uświadomiła jej że jej Panu się to nie podoba (a to jest główny motywator do zmiany zachowania), albo jej przywiązanie do niego jest znikome, nie jest mu oddana, a więc w gruncie rzeczy to jego wina.
Offline
Dyskutant
Tylko widzisz, jak dla mnie to trochę jakby błędne koło. Bo skoro by było to przywiązanie, o którym tu mówisz, to nie było by przecież zdrady. Nieprawdaż ?
Offline
Dyskutant
No jasne, nie no według mnie zdrada działa na podłożu emocjonalnym, zdradzi cię ktoś, na kim ci zależy bo jeżeli taka osoba jest ci obojętne, to czy się puści, czy nie, to ci to wisi. No ale można by było popatrzyć na to tak, że jemu przecież zależało na tym 'ciele'. Po prostu na samym aspekcie zewnętrznym. Że jest to jego ciało i tylko on może robić z nim co chce.
Offline
Dyskutant
Ale to jedynie ciało było jego własnością Przynajmniej tak bez aspektu emocjonalnego to tutaj odbieram.
Offline
Znaczy... Osobiście uważam, że taka kara byłaby jedynie wstępem do dalszej pracy nad uległą. Bo skoro postąpiła w ten sposób to albo popełniła głupi błąd, albo z jej przywiązaniem jest coś nie bardzo. W obydwu przypadkach, jeśli relacja ma się nie skończyć to wymaga to ciężkiej pracy.
Offline
Myślę, że to wszystko zależy od konkretnego związku. Dla jednej zdradą będzie zaangażowanie emocjonalne w jakiejkolwiek formie by to nie było, dla drugiego kontakt fizyczny a dla trzeciego obydwa czynniki są nie do przyjęcia.
Offline