Uległość? Dominacja? To dopiero początek drogi...
Często słyszałam jak Domini, czy uległe nazywali sesją np. godzinne spotkanie, czy "wieczorny seks".
Dla mnie istnieje ogromna różnica pomiędzy sesją a takim spotkaniem. Oczywiście daleka jestem od określania, że np. jedna godzina to spotkanie a trzy to już sesja. Jednakże, uważam że określanie tego typu spotkań "sesją" jest trochę nadużyciem.
Będąc szczerą to taką prawdziwą sesję przeżyłam w swoim życiu może raz. Trwała około 7 godzin ciągiem. I jest to naprawdę zupełnie coś innego niż zwyczajna zabawa, czy właśnie "wieczorny seks"
Offline
Dyskutant
Uważam ( może oczywiście błędnie ), że sesje są miedzy osobami bez głębszego zaangażowania emocjonalnego. Wydaje mi się, że osoby będące w związku partnerskim nie używają tego słowa w stosunku do swoich czynów, dla nich jest to po prostu akt miłosny ( innego terminu chyba nie mogłam tutaj użyć ). Jednakże, jeżeli macie zupełnie odmienny punkt widzenia, chętnie podyskutuję. Może się nawet czegoś nauczę
Offline
Nie wiem czy dobrze rozumiem - sesja jest tylko pomiędzy "parami" z doskoku, a w przypadku partnerów w klimacie to tylko "akt miłosny", tak?
To ja się chyba nie do końca zgadzam - chociaż nie do końca potrafię zdefiniować co to dokładnie oznacza z tą sesją. Nie wiem gdzie jest ta granica - tak analizując to dochodzę do wniosku że w momencie, kiedy Pan po prostu chce się mną pobawić, czy sprawić przyjemność mnie, to traktuję to jako "akt miłosny", natomiast kiedy robi ze mną coś, co ma mnie czegoś nauczyć czy mi udowodnić (co automatycznie wiąże się z odcinkiem czasu poświęconym), to podświadomie jest to dla mnie "sesja".
Offline
Użytkownik
Dla mnie sesja to czas w którym bdsm jest czymś najważniejszym, kiedy w sposób praktyczny i mocniejszy niż na codzień jest mi okazywana dominacja mego Pana, Sesja to czas w którym najbardziej przełamuję siebie pod względem fizycznym i psychicznym. Poza tym dla każdego to może być coś innego- subiektywne pojęcie:)
Offline
Dyskutant
W sumie to nie ma jednoznacznej definicji "sesji", każdy postrzega ją inaczej. Gdy zaczełam zgłębiać teorie BDSM jedynymi owymi określeniami z jakimi się spotkałam na wszelakich stronach były typu : " Nie szukam związku, intersują mnie jedynie pojedyńcze sesje ", najczęściej obramowane były cennikiem. Więc doszłam do wniosku, że są czymś w rodzaju układu bez zobowiązań.
Offline
Ale myślę choco, że po części masz rację - bo osoby które spotykają się na takich zasadach spotykają się właśnie na sesje. Tyle tylko że problem zaczyna się z przyklejeniem łatki w związkach 24/7 - gdzie jest sesja a gdzie tylko "bunga-bunga"
Offline
Dyskutant
Wiesz, ja uważam, że to wszystko zależy od partnerów. Według mnie praktycznie większej różnicy tu nie ma, jedynie nazewnictwo swoich praktyk.
Offline
A w zasadzie co sądzicie na temat nazewnictwa? Czy są takie rzeczy, które zwyczajnie mają swoją nazwę i nie powinno się nią nazywać innych rzeczy? Tzn, jeżeli sesja ma jakąś swoją definicję to czy można nazwać tak cokolwiek innego poza tą ustaloną definicją.
Offline
Dyskutant
Tak, zdecydowanie. Każdy ma prawo do własnego wyjaśnienia i interpretacji danego słowa ( no oczywiście w granicach rozsądku. W końcu nie nazwiesz odkurzania, myciem podłóg. Taki mój głupi przykład ).
Offline
Oj choco, ja kocham przykłady w każdej formie Co do tych definicji, to oczywiście - można poruszać się w granicach ustalonych przez definicję. Przynajmniej tak zrozumiałam to co napisałaś. W końcu z tego wywodzi się to słynne już chyba powiedzenie, że "każdy ma swoje własne BDSM". Jestem tylko ciekawa jak daleko można się w tym posunąć. Tak jak tutaj w przypadku sesji - opinie są podzielone, i to dość mocno. Wręcz wykluczające się nawzajem.
Właśnie tak mnie zastanowiło, i grzebnęłam. Ciocia Wikipedia w artykule o BDSM podaje np. tak:
"Spotkania BDSM zazwyczaj odbywają się w określonym terminie uzgodnionym przez obie strony. Odgrywana jest wówczas „Scena” albo cała „sesja”."
Więc to by się akurat pokrywało z tym co Ty choco pisałaś.
źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/BDSM
Offline
ok ale z tego co pamiętam, wikipedia nie podaje definicji sceny i sesji (chyba, że się mylę, bo dawno tam nie zaglądałam)
dla mnie sesja może być co prawda uzgodnionym, choć nieoczekiwanym jednym spotkaniem, lub serią cyklicznych spotkań i nie koniecznie za kasę
Gdzieś spotkałam się z określeniem, że sesja jest to realizacja scenariusza, która przebiega od deski do deski, wszystkie elementy muszą być zrealizowane w taki sposób, aby dawały pewne zadowolenie obydwóm strono
Offline
Wikipedia podaje tylko tyle, ile skopiowałam powyżej. Przynajmniej ja niczego innego tam nie znalazłam. Może to moja nadinterpretacja, ale ja scenę rozumiem jako odegranie pewnej roli, w określonym momencie, przez określone osoby. A skoro "odegranie" to chyba ciężko to przełożyć na kochanków, czy relacje 24/7. Chyba, że sobie planujemy że np. w tym i w tym dniu, o tej i o tej godzinie poświęcimy tyle i tyle i zrobimy to i to.
Xamira, a widzisz "sesję" pomiędzy relacją 24/7 czy chociażby małżeństwem? Bo nie wiem, czy dobrze rozumiem Twoje podejście.
Offline
ja określenie sesji wyczytałam albo na bdsm.org, który już nie istnieje, albo na stronie szkoły bdsm Artystypa z Cyreny
Natomiast nie wydaje mi się aby sesja nie mogłaby się odbyć w układzie 24/7 lub małżeństwie
Wszystko zależy Waszych, a raczej od pomysłów Twojego Pana...
Offline
Dyskutant
O Lindsey, zainteresowałaś mnie dlaczego dokładnie ?
Offline
Hmm dlaczego?
Nazewnictwo które wpajane jest tak mocno ' nowym' uległym jak i po prostu do samego klimatu jest dla mnie niejako upośledzeniem, i rodzajem pójścia na skróty.
W końcu łatwiej w anonsie napisac " szukam sukę na sesję" niż " jestem ..... mam lat .... interesuje sie ...poszukuje kobiety ktora ...", ale to tylko jeden z prostszych przykładów.
Dla mnie używanie słowa sesja, może w życiu się znajdowac ale nie w stosunku do klimatu. Rozumiem sesja na studiach, sesja fotograficzna- ale sesja jako spotkanie Pana i uległej i jako sama częśc relacji- jest dla mnie bardzo nie na miejscu. Uproszczenie które powinno zostac wyrzucone z hukiem do śmietnika.
Spotkanie z Panem, trening, tresura..- rozumiem. Ale sesja ?? Na litośc
Klimat zawsze był czymś wyjątkowym a jego przeobrażanie się niestety moim zdaniem idzie w złą stronę- oczywiście o ogólnym mniemaniu. Jest bardzo spłycany, teraz każdej kobiecie która dotknęła delikatnie klimatu, wydaje się że jest to coś prostego i przyjemnego.
Pojadę na sesje do tego faceta zleje mi tyłek zerżnie i jeszcze opłaci hotel- życ nie umierac.
Dużo takich par spotkałam, i może dlatego gdy słyszę hasło ''sesja'' to włosy mi się na głowie jeżą..
Offline
W sumei i to i to. Pewnie jest to kwestią mojego podejścia.
Raz, jeśli już musimy posłużyc się słowem sesja - to tak jest to coś więcej niż owe zerżnięcie i zlanie tyłka- i o tym ludzie zapomnieli.
Dwa, właśnie przez to zapominanie, w obecnej chwili, w tych czasach i przy takim podejściu- uważam że nie możemy pozwolic sobie na takie podejscie do tematu.
Offline