Uległość? Dominacja? To dopiero początek drogi...
Gość
szczerze, nie mam pojęcia
Ja chyba oglądałam tą starą... Bo to wieki temu było
"Zakazana, wyklinana, sprzedawana spod lady, stała się najczęściej czytaną od czasu Małego księcia książką francuską XX wieku" - muszę ją mieć!
z którego roku jest ta wersja nieokrojona?
bo rozumiem, że ta w empiku jest gorsza.
EDIT: pobiegłam i kupiłam! jestem w połowie.... ach!
Ostatnio edytowany przez su. (2015-01-19 18:07:47)
Offline
Podobała mi się książka. Zresztą mam ją gdzieś na półce. Odważnie napisana jak na tamte czasy.
Jednak nie przemawia do mnie " z rąk do rąk " . Najpierw Rene, póżniej Stephen a później jeszcze inny... a przecież dała się naznaczyć żelazem...
Abstrakcja dla mnie.
Ale książka mi się podobała.
Offline
Myślę, że to zależy od postrzegania - dla mnie wiąże się to trochę z tym zastanawianiem się co jak Pan każe zabić matkę, do którego nawiązałaś w którymś wątku. Jeżeli jest się czyjąś własnością to w zasadzie powinno się liczyć z tym, że można zostać oddanym komuś innemu. I na dobrą sprawę takie "pańskie" prawo. A tak nawiasem, to czy to przypadkiem nie było tak, że ona wszystkim mężczyznom była winna posłuszeństwo? Znaczy tym, którzy byli wtajemniczeni?
No chyba, że ustalenia początkowe są inne.
Fajnym motywem był również ten pierścień, który nosiła O (mówię o filmie, nie pamiętam czy w książce to było), który wtajemniczonym dawał pewne możliwości.
Offline
Tak tak.... był taki motyw z pierścieniem.
Wiesz powiem Ci co innego kiedy Pan oddaje mnie komuś i albo patrz na to , albo jadę z nim gdzieś gdzie mnie " przekazuje" , ale jestem tam określoną ilość czasu, góra dwa dni. A później wracam do SWOJEGO PANA .
Nie wiem dlaczego ale ciężko jest mi to ogarnąć.Owszem mogę usługiwać innym i z boku może to wyglądać że na polecenie Pana, traktuje innych mężczyzn podobnie jak prawowitego. Jednak... zawsze najważniejszy będzie ten z którym w tą relację weszłam. To się też tyczy kobiet , owszem mogę służyć kobiecie, czy nawet obojgu na raz, ale to nie znaczy że zmieniłam właściciela- czy też tego chce.
Zazwyczaj w oddawaniu się innemu , najbardziej podniecająca jest myśl że robi się to dla NIEGO albo z JEGO rozkazu.
Podsumowując po prostu biorę to pod uwagę ale musi to być takie chwilowe , określone... bo nie lubię się dzielić , i nie chcę by ktoś mną się zbytnio dzielił. ( Oddał na nie wiadomo ile ) .
Nie wiem czy zrozumiale napisałam.... :-x
Offline
Jak najbardziej zrozumiale Ale ja właśnie o innym oddawaniu pisałam. Takim stałym. Bo jeśli jestem czyjąś własnością to stawia się mnie w pozycji takiej jak kot, pies, czy... No nie wiem - komórka :d Niby osobiste i prywatne, niby może się wiązać z ładunkiem emocjonalnym. Ale jakoś nie burzymy się, kiedy jakiś człowiek oddaje telefon komuś innemu, albo sprzedaje. Nie burzymy się, kiedy ktoś kto nie może dłużej zajmować się zwierzakiem (lub ma inny, "odpowiedzialny" powód) oddaje go komuś innemu, w dobre ręce.
To o czym piszesz, to układ dwóch osób oparty na konkretnych zasadach. Dokładnie taki sam układ jak ten, o którym piszę ja - tylko zasady trochę inne. Bardziej drastyczne. Zabierające kobiecie konkretne prawa - takie jak to do sprzeciwu w przypadku sprzedaży/oddania. Ale to właśnie oznaczać być czyjąś WŁASNOŚCIĄ. Przynajmniej dla mnie.
Offline